środa, 12 maja 2010

You Don't Fuck with Berlin and Warsaw

Właściwie to powinnam napisać oddzielną notatkę na niemal każdy dzień tego tygodnia, tyle było wrażeń, ale nie starczyło czasu. Było tak intensywnie, że nie wiem, od czego zacząć. Coraz bardziej kochany przeze mnie Berlin w doskonałym towarzystwie, w doskonałych aranżacjach typu "leżenie wśród cegieł", jedzenie najlepszego wursta na świecie, zlizywanie Nutelli z nosa magicznym językiem z obrotową przyssawką, błądzenie wśród półek z płytami, które do tej pory widziałam tylko w internecie, squatersowanie po bujnych berlińskich "parkach", które okazywały się zwykłymi ulicami z 3 drzewami na krzyż, naturalistyczne tematy poruszane w skali od 1 do 10. No i oczywiście magiczne koncerty - The National z ukochanym "Slow Show" i "Fake Empire" oraz Mark Lanegan z dopiero wtedy odkrytym "Mirrored" i 2 największymi hitami artysty, "Turn off the Lights" i "Electric Light". Niesamowicie męczący, a jednak przemiły powrót do domu zaraz po koncercie. Mnóstwo nieutulonych w myślach przeżyć, a tu przyszły następne. Koncert The Black Heart Procession w Powiększeniu, który okazał się być dla mnie ewidentnie koncertem tego roku i na pewno jednym z koncertów życia. Pełna magia dźwięków, wokalu i doboru piosenek, po prostu nie do opisania. Gdy już myślałam, że lepiej być nie może, usłyszałam "This is our last song, it's called "It's a Crime I Never Told You About the Diamonds In Your Eyes", która jest taką "moją" piosenką Black Heartów. Dziki ścisk do stoiska z koszulkami i płytami, gdzie wydaliśmy z Radkiem resztę kasy, która pozostała po Berlinie i koleś sprzedający te gadżety, powtarzający "you're fucking crazy". Nie wiem, ile czasu zajmie mi ogarnięcie tych wszystkich doskonałych wspomnień. Na pewno życzę sobie jak najwięcej takowych w przyszłości. Może to i mrzonki, takie przeżycia, koncerty, bo to tylko chwile, ale dla takich warto żyć i tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz